że już zawsze będzie tak. tyle twoich słów w głowie ciągle mam. tyle pięknych słów, że uwierzyłam, że już zawsze będzie tak. tego chciałam. byś zniknął raz na zawsze, właśnie to dostałam. muszę zapomnieć wszystko co mi powiedziałeś. może zapomnę kiedyś o tym, że istniałeś. Pobierz PDF.
Ostatni raz odchodzę stąd. Nieprawda. Oooh, jeszcze nigdy z tobą nie wygrałam. Ooh, i ze sobą przegrywam też. Dla kilku zdań rzuconych w moją stronę. Znowu ci wybaczam, choć twe słowa nic nie znaczą. Oooh, nie sumuję wszystkich za i przeciw. Nic nie przekona mnie, że to nie ty. Chcę od twoich oczu dostać jedno zostań.
GROMEE, Ania Dąbrowska i Abradab - piosenka Powiedz mi (Kto w tych oczach mieszka), to połączenie trzech różnych muzycznych światów, które idealnie do siebie pasują.Producent słynie z
Vay Tiền Nhanh. “Dla naiwnych marzycieli” to album 30-latki. Kobiety, która ma już za sobą niełatwe doświadczenia, trudne życiowe lekcje, ale pomimo tego udało jej się zachować prostą, nieskomplikowaną i codzienną radość. Ale… Po odsłuchaniu go zapragnęłam przypomnieć sobie Anię Dąbrowską sprzed lat. Sprawdzić, jaka była przedtem. “Mam tu swoje nic… Mam to, czego chcę” [“Nadziejka”] Ciekawe wprowadzenie w zupełnie nową historię. Dzisiaj bardzo rzadko można natrafić na płytę, w której pierwszy utwór stanowi tak wyrazistą formę przedstawienia się. Ale widocznie Ania Dąbrowska odczuwała potrzebę opowiedzenia o tym, co się u niej zmieniło. A jak widać – zmieniło się wiele. Utwór “Nadziejka” nie wymaga komentarza. Jest historią, w którą warto się wsłuchać i która koi spokojnymi dźwiękami. Zarówno Ci, którzy od lat śledzą twórczość Ani, jak i Ci, którzy chcą się z nią spotkać po raz pierwszy będą mieli doskonałą okazję do tego, aby ją poznać. “Najbardziej rano naiwnych marzeń brak…” [“Bawię się świetnie”] To doskonały tekst. Smakuje wyśmienicie razem z poranną kawą. Dlaczego? Magia tekstów Ani Dąbrowskiej zamyka się w ich bezpośredniości i prostocie. Poprzez dość naiwne kolokacje wyjęte z codzienności everymana Artystka tworzy uniwersalną i zarazem prawdziwą rzeczywistość. Bo kto z nas nie śni o tym, aby poranki nadchodziły nieco później i były odrobinę łagodniejsze. Uzupełnieniem, a zarazem podkreśleniem bezpośredniości tych myśli jest nieskomplikowana linia melodyczna, prowadzona przede wszystkim gitarowymi dźwiękami. To naprawdę dobry, mądry w warstwie tekstowej i wspaniale wkomponowujący się w każdy poranek utwór. Mnie już od dłuższego czasu pomaga w łagodnym rozbudzeniu! “… po cichu tak… przegrywam z nią…” [“Sublokatorka”] Pozwolę sobie w tym miejscu na odrobinę więcej subiektywizmu… “Sublokatorka” to jeden z moich ulubionych utworów na płycie. To niezwykle ciekawe soliloquium i odważne spojrzenie w lustro. Już po pierwszym odsłuchu albumu, “Sublokatorka” była dla mnie zaproszeniem do głębszej refleksji oraz miejscem na indywidualne interpretacje. A o to przecież w sztuce chodzi – o otwieranie kolejnych drzwi. Utwór balansuje pomiędzy bardzo trudnymi pojęciami i balansuje na granicy pomiędzy nimi. Oparty jest na kontraście, który tworzą starannie dobrane opozycje: przeszłość-przyszłość, ja-ona, swój-obcy, znany-nieznany, świadomość-podświadomość. Spór i ciągła walka z tytułową “Sublokatorką” jest więc elementem wiwisekcji, którą Ania Dąbrowska przeprowadza z należytą starannością. To może boleć, ale bez tego starcia i tego bólu nie ma wygranej. A na szali są niezwykle ważne nagrody: “przyszłość”, “ja”, “swój”, “znany”, “świadomość”… “Już donikąd doszliśmy zamiast zgubić się…” [“Bez cienia nadziei”] “Obiecaj mi ostatni raz, że za moje NIC wszystko mi dasz” – prosty, łagodny i podany w bardzo wyciszonym i pozbawionym wewnętrznego chaosu tonie refren. Czy potrzeba czegoś więcej? Pełen romantyzmu, a możne nawet i naiwności. Jak się okazuje, ta płyta Ani Dąbrowskiej również jest “dla naiwnych marzycieli“. Dlaczego bowiem pozbawiać naszą codzienność tak subtelnych uniesień i patetycznych próśb? Może i nie mają one tak wielkiego znaczenia, jak odkrycie penicyliny 🙂 Jednak to dzięki tym naiwnościom nadal mamy siłę marzyć i iść “pomimo”, “na przekór”… Nawet, kiedy zabraknie “nadziei”. Ten utwór warto docenić także za ciekawą linię melodyczną, fenomenalnie dobrane dźwięki – szczególnie zaś refren, który rozbrzmiewa jak mantra. Fot.: Ewelina Jaworska “… miałaś pomagać żyć, z przemijania drwić ze mną” [“Dorosłość oddać musisz albo niepewność”] “O słodka Ironio!” – te słowa przypominają o “Sublokatorce“, z którą jeszcze niedawno Dąbrowska toczyła wewnętrzny bój. Teraz jednak widzimy, że była to kłótnia bardzo młodej dziewczyny. Dialog z “Ironią” to rozmowa bardzo dojrzała – przypomina jedną z tych, które prowadzi się ciszy ciemnej, późnej nocy, kiedy wszyscy już śpią. Jest w tym utworze pewna, można powiedzieć że “dorosła” pokora. Nie ma buntu – jest pogodzenie się z rzeczywistością, która nie okazała się taka, jak to sobie obmyśliliśmy. “Dorosłość oddać musisz albo naiwność” jest świadomym wyborem, który staje się koniecznością w pewnym wieku. Niepewność i związana z nią słodka naiwność to przywilej młodszych – tych, przed którymi stoi cały szereg życiowych doświadczeń. Dla tych, którzy mają już to za sobą, pozostaje Dorosłość, a wraz z nią cały balast rozwianych złudzeń. “…nocą znów zapomniał przez nią spać…” [“Jej zapach”] Historią z innej perspektywy jest “Jej zapach“. I nie mogę oprzeć się wrażeniu, że nie pasuje do tej płyty. Odbiorca wprowadzony w tok bardzo bezpośrednich refleksji, nagle zmuszony jest do zmiany perspektywy i podążania za zupełnie inną narracją. Bo tym razem Ania Dąbrowska zdaje się opowiadać o kolejnym “naiwnym marzycielu”, jakby usilnie udowadniając, że album tworzy również typowo męski świat. Może nawet ten zabieg byłby ciekawym urozmaiceniem i silną stroną całej historii, gdyby wyróżniał się także w warstwie muzycznej. Ale tutaj Dąbrowska nie zaryzykowała. A szkoda. “Jej zapach” pozostaje więc nadal historią kobiecą, której język i dźwięki niejako od siebie odbiegają. Warto docenić jednak to, że tak jak w przypadku pozostałych utworów, tak i tutaj Ania Dąbrowska pozostaje wierna myśli przewodniej albumu. Bo rzeczywiście – osią kompozycyjną utworu jest historia kolejnego, naiwnego marzyciela. “… jeszcze chce żyć ostatnim tchem…” [“Przy sąsiednim stoliku”] I tak jak “Jej zapach” nie brzmiał przekonująco i jako historia o zupełnie innej narracji (Ania zrezygnowała z wypowiedzi pierwszoosobowej) nie sprawdziła się, tak utwór “Przy sąsiednim stoliku” – TAK! Tym razem Artystka wprowadza nas w losy kobiety – i to może właśnie w tym szczególe utknął diabeł. Warstwa tekstowa pozostaje w całkowitej koherencji z łagodnymi przejściami pomiędzy poszczególnymi frazami muzycznymi. Fot.: Ewelina Jaworska “… i znów umieram razem z dniem…” [“Na oślep”] W końcu pojawia się na płycie Ani Dąbrowskiej odrobina elektroniki! Ciut więcej zdecydowania w dźwiękach i nieco więcej pazura. I ten utwór udowadnia, że szkoda, iż Dąbrowska częściej nie podejmuje takich muzycznych decyzji. Doskonale brzmi w otoczeniu kompozycji o bardziej zróżnicowanym brzmieniu i nieco futurystycznym zapędzie. Oczywiście w warstwie tekstowej utwór pozostaje w tej samej tematyce, co pozostałe. Jednak jest w nim odrobina nowości i świeżości, która ujmuje i zapada w pamięć. Nawet przejścia zostały przez Dąbrowską przygotowane w taki sposób, że gitara (dominująca w całym albumie) pozostaje bohaterką drugoplanową. Wsłuchując się w ten utwór muszę powiedzieć, że jestem zdecydowanie na TAK! “…Nie rosnąć i nie chodzić spać… Przyzwoitości w twarz się śmiać!” [“Jeszcze ten jeden raz”] Nie sposób nie polubić tego utworu – to dobre przesłanie, które z powodzeniem mogłoby dla niejednego naiwnego marzyciela być życiową wskazówką. “Robić za błędem błąd” – kto z nas nie chciałby wrócić do dziecięcej beztroski i czasów, kiedy ot tak miało się prawo do popełniania błędów? I konsekwencje wtedy były jakby mniejsze. “Jeszcze ten jeden raz” to utwór przypominający o błogiej młodości i młodzieńczej naiwności, którą jednak warto w sobie pielęgnować jak najdłużej. Ania Dąbrowska zdaje się być całkowicie przekonana, że to nie wiek decyduje o naszej dorosłości, ale moment, w którym my sami zdamy sobie z niej sprawę. A następuje on wówczas, gdy mija pierwszy dreszcz, gdy zaczynamy się obawiać o przyszłość, gdy nieufność nie pozwala na rozdawanie zaufania na prawo i lewo… Czy warto więc dorastać? “… kiedyś…” [“Kiedyś mi powiesz kim chcesz być”] Swój album Dąbrowska zamyka bardzo intymnym utworem. Cóż… 🙂 To piękne, pełne nadziei i świadomości nadchodzących zmian refleksje matki. Proste w formie, niezwykle głębokie w wymiarze tożsamościowym. Nie wymagają jakiegokolwiek komentarza. Po prostu są i chyba w tym ich największa siła 🙂 Czy czegoś zabrakło? Zdecydowanie tak. Osobiście nie lubię, gdy artyści decydują się na wydanie tak jednolitych albumów. Z jednej strony – całkowicie rozumiem ich decyzję. Może nawet jest ona wynikiem w pełni planowanej i starannie przygotowanej koncepcji. Mnie, jako odbiorcę, odsłuch takiej płyty męczy. Każdy z tych utworów ma w sobie COŚ. Jest w stanie ująć – czy to łagodnością i subtelnością dźwięków, czy to ciekawie prowadzoną myślą. Jednak każda z tych piosenek wiele traci przez tak jednolite sąsiedztwo. Mówiąc kolokwialnie – ginie w tłumie. Warto jednak wpleść tę płytę w swoją domową playlistę. Z pewnością przykuje ona naszą uwagę, gdy tylko którakolwiek z propozycji zabrzmi w głośnikach 🙂 OCENA okładka/ opakowanie muzyka wokal teksty OCENA OGÓLNA:
W teledyskach i na sesjach zdjęciowych uwielbia wcielać się w postać diwy z lat 60. Podkreśla jednak, że prywatnie nie ma z nią nic wspólnego. "Ta postać jest mi zupełnie obca" - opowiada ze śmiechem. I rzeczywiście, Ania bez makijażu, w dużych przeciwsłonecznych okularach na nosie, bluzie i dżinsach bardziej przypomina dziewczynę z sąsiedztwa niż niedostępną gwiazdę. Ma opinię osoby wyobcowanej, zamkniętej w sobie. Ale kiedy przy zupie cebulowej opowiada mi o lęku przed starością i przyszłym macierzyństwie, mam wrażenie, że trudno o kogoś bardziej kontaktowego. GALA: Często stajesz przed dylematem, co włożyć: spodnie czy sukienkę? ANIA DĄBROWSKA: W mojej szafie wisi cała masa sukienek. Większości z nich jeszcze nigdy nie włożyłam, ale cały czas kupuję nowe. Jednak tytuł mojej nowej płyty "W spodniach czy w sukience?" nie tyle odnosi się do kwestii ubioru, ile sygnalizuje moje życiowe rozterki. GALA: Na przykład? ANIA DĄBROWSKA: Czekam na moment, kiedy stanę się dojrzałą kobietą i moja dziewczęcość odejdzie w zapomnienie. Jednocześnie pożegnanie z młodością jest dla mnie smutne. Zaczynam mieć poczucie uciekającego czasu. I trochę boję się starości, choć na szczęście dzisiaj ludzie inaczej się starzeją niż kilkadziesiąt lat temu. W związku z tym, dopóki mój mózg w miarę przyzwoicie funkcjonuje, chcę z niego korzystać. Kiedyś po wydaniu płyty przez półtora roku nic nie robiłam, teraz wykorzystuje wenę, by przygotowywać piosenki na przyszłość. Coraz częściej też myślę o dziecku. Długo byłam przekonana, że mnie to nie dotyczy, ale teraz krąży mi po głowie myśl, że jednak trzeba będzie dołączyć do grupy ludzi z dziećmi. GALA: To nie jest obowiązek… ANIA DĄBROWSKA: Wiem. I szczerze mówiąc, nie odczuwam silnego instynktu macierzyńskiego. Nie łudzę się też, że nadejdzie - wydaje mi się, że nie. Ale próbuję do tego podejść w rozsądny sposób. Nie mogę wykluczyć, że kiedyś jednak zapragnę być matką, ale wtedy będzie już za późno, bo będę miała na przykład 40 lat. GALA: W dzisiejszych czasach wiele kobiet rodzi właśnie w okolicach czterdziestki. ANIA DĄBROWSKA: I co? Moje dziecko skończy 40 lat, a ja będę miała 80? A jak nie dożyję? Ludzie, gdy mają czterdziestkę, są bardzo fajni i szkoda byłoby ich wtedy nie oglądać. Jak już, to teraz jest najlepszy moment na dziecko. Ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę, jaki to jest obowiązek, ile rzeczy musiałabym zmienić w swoim życiu i przeraża mnie to. Tym bardziej że jestem potwornie leniwa i lubię nic nie robić. GALA: Na czym polega "nicnierobienie"? ANIA DĄBROWSKA: Staram się nie zrywać z łóżka zbyt wcześnie, no chyba że muszę. Kręcę się po mieszkaniu, robię sobie kawę, wychodzę na balkon, piję tę kawę razem z moimi kotami, które przeciągają się w słońcu. A potem zastanawiam się, co by tu dalej zrobić: może coś skomponować, może pomyśleć nad teledyskiem, a może poczytać gazetę lub Pudelka. Ewentualnie pooglądać bo to uwielbiam. GALA: Sama gotujesz? ANIA DĄBROWSKA: Gotuję, ale tylko wtedy, gdy mnie najdzie ochota, więc na co dzień tego nie robię. Nie jestem dobrym materiałem na żonę, ponieważ w moim rodzinnym domu wszystko miałam podstawione pod nos. Codziennie były obiady, a śniadanie było przygotowane, zanim wstałam. Nie musiałam sprzątać, więc nie nauczyłam się domowej dyscypliny. GALA: Jeśli to nie rodzi w związku konfliktów, to znaczy, że twój partner jest aniołem… ANIA DĄBROWSKA: Oczywiście były konflikty na tym tle, ale wszystko da się rozwiązać. My wypracowaliśmy pewien kompromis, dzięki czemu nie musimy się naginać do siebie nawzajem. GALA: Zatrudniliście panią do sprzątania? ANIA DĄBROWSKA: Właśnie! A z kolei mama "Józka" jest na tyle cudowna i przemiła, że od czasu do czasu gotuje nam zupę i przynosi w słoiku. Ale przecież nie o gotowaniu miałyśmy rozmawiać! Pogadajmy o płycie. GALA: Która z nowych piosenek najlepiej cię charakteryzuje? ANIA DĄBROWSKA: Chciałabym, żeby ludzie przestali postrzegać mnie jako smutną dziewczynę, która śpiewa smutne piosenki. Mam dość takiego wizerunku. Prawda jest jednak taka, że choć płyta różni się nieco od poprzednich, to w tej chwili najlepiej charakteryzuje mnie utwór… "Smutek mam we krwi". Znam bardzo dużo ludzi, którzy w każdej sytuacji są optymistami i myślą: będzie dobrze. Ja, niestety, do nich nie należę. Zawsze widzę ciemne strony, a plusów nie dostrzegam. I z utęsknieniem czekam na dzień, w którym to się zmieni. GALA: Wystarczy uwierzyć, że myśli mają moc, więc jeśli skupimy się na pozytywnych rzeczach, to takie nas właśnie będą spotykać. ANIA DĄBROWSKA: Uważam, że to jest tylko teoria i nie ma ona zastosowania. Mało tego - myślę, że takie życzeniowe myślenie może być zgubne. GALA: Z czego wynika twoje negatywne nastawienie do życia? ANIA DĄBROWSKA: Nie wiem. Ale mam je od dziecka. W moim domu nigdy nie było stabilizacji, bo tata umarł, gdy miałam dwanaście lat. Od tej chwili mama musiała włożyć dużo wysiłku, by w ogóle utrzymać dom. Śmierć taty sprawiła, że już nigdy więcej nie zaznałam czegoś takiego jak szczęście rodzinne. Poza tym zrozumiałam, albo nauczyłam się, że lepiej nie robić sobie żadnych planów, bo one i tak mogą nie wypalić. I właśnie od tamtej pory ciągle czekam na zły znak. GALA: Nadal nie pogodziłaś się ze śmiercią taty… ANIA DĄBROWSKA: Trudno, żeby było inaczej. Po jego odejściu przeżywałam całą gamę uczuć i emocji: od pretensji, że mnie zostawił, do żalu, płaczu, że już go nigdy nie zobaczę. Do tego moje reakcje pozostawały długo takie, jakby on żył. Na przykład reagowałam na otwarcie drzwi, pewna, że to idzie tata i dopiero po chwili docierało do mnie, że to niemożliwe. Na pewno jego śmierć spowodowała, że smutek we mnie jest. Ale rozumiem to. A jak wiadomo,zrozumienie jest pierwszym krokiem do uzdrowienia. Poza tym nie chodzę ciągle smutna. Uwierz mi, że potrafię być zabawna i śmiać się, także z samej siebie. GALA: Ale duszą towarzystwa nie jesteś? ANIA DĄBROWSKA: Lubię ludzi. Oni są moją największą pasją, ale jednocześnie jestem też bardzo zdystansowana, wyobcowana i czasem traktuję ich chyba zbyt powierzchownie. GALA: Dlaczego? Boisz się do nich przywiązać? ANIA DĄBROWSKA: Nie, nie dlatego. Po prostu jestem bardzo nieufna. Nikomu nie daję siebie na tacy. Najpierw muszę człowieka wybadać. Czekam, aż udowodni, że jest wart kontaktu. GALA: Czy to stąd biorą się pogłoski o tym, że jesteś trudna we współpracy? ANIA DĄBROWSKA: Rzeczywiście, nieraz już słyszałam, że trudno się ze mną pracuje, więc może coś w tym jest. Ludzie odbierają mnie w ten sposób, bo gdy mi się coś nie podoba, to im o tym mówię. GALA: Jest coś, co cię ekscytuje? ANIA DĄBROWSKA: Porusza mnie muzyka innych ludzi. Gdy ją słyszę, to przeżywam prawdziwe emocje. Koncerty i wszystkie te sytuacje związane z promocją, z byciem twarzą własnej twórczości, wiążą się dla mnie ze stresem i z tremą. Ale wiem, kogo chciałabym zobaczyć, gdybym była publicznością. GALA: Kto to taki? ANIA DĄBROWSKA: Chciałabym zobaczyć na scenie charyzmatyczną, pewną siebie osobę, która rządzi tłumem. Chciałabym zobaczyć Elvisa. A jednocześnie wiem, że nigdy taka jak on nie będę. Niedawno zdałam sobie sprawę, że jestem całkiem normalną osobą. I jako osoba normalna jestem zbyt rozsądna, zbyt asekuracyjna i za bardzo cenię bezpieczeństwo. Boję się też granic swojego organizmu, dlatego na pewno nie mogłabym brać narkotyków, bo bardziej skupiałabym się na tym, że jest mi niedobrze. Rozmawia: Anna Zakrzewska Nr 24/2008, od 2 do 8 czerwca
Ania Dąbrowska: „Mam taki etap w życiu, że znowu chciałabym uwierzyć w miłość”. Jak to jest być rozwódką po trzydziestce z dwojgiem małych dzieci, o swoim rozwodzie i kolejnych związkach - opowiedziała w najnowszej VIVIE!. Przyznała, że poznała jasne i ciemne strony miłości, ale wciąż pozostała po prostu „naiwną marzycielką”. Ostatnią płytę zatytułowała właśnie „Dla naiwnych marzycieli”, i śpiewa na niej o trudnych relacjach wybaczaniu, nadziei i marzeniach. Zdradziła też, ile kosztuje ją samotne macierzyństwo. - Miłość, relacja między kobietą i mężczyzną to przeżycia piękne, wdzięczne, lubię o nich pisać, bo najbardziej mnie inspirują - wyznała i dodała, że choć jej piosenki bywają smutne dla niej to „rodzaj romantyzmu nieobarczony goryczą, depresją”. Ania Dąbrowska: „Jestem antynarcyzem, ale obawiam się, że to też jest jakaś forma narcyzmu” Ania Dąbrowska jest gotowa na miłość Ania Dąbrowska: Powoli budzi się we mnie nadzieja. Być może naiwna nadzieja, bo przecież nie jestem już nastolatką, żeby dać się ponieść uczuciom na zasadzie skoku w ogień, jakbym nie wiedziała, że to parzy - powiedziała. I skwitowała żartobliwie - człowiek bywa całe życie na tyle głupi, że w każdym wieku chętnie się zdradziła, że z czasem jej podejście do związków i życia bardzo się zmieniło. Jak było kiedyś?Ania Dąbrowska: Myślę, że byłam standardowo naiwną nastolatką. Może trochę bardziej buntowniczą i nastawioną na nie. Byłam wyczulona na wszelkie próby kontroli, narzucania mi swojej woli, wpychania mnie w schematy, gotowe role. Nie chodziłam na kompromisy. Chciałam być niezależna. Już wtedy miałam zacięcie feministyczne, zwłaszcza jak wchodziłam w związki i ktoś próbował mi tłumaczyć, jakie są nasze – moja i jego – role społeczne. Byłam uczulona na takie formy manipulacji. Kiedy facet mówił: „Słuchaj, ale przecież ty jesteś dziewczyną, kobietą, będziesz musiała ugotować, posprzątać, zająć się dziećmi…”, ja odpowiadałam: „Wiesz co, to do tej roli musisz sobie znaleźć inną partnerkę. Ja na pewno taka nie będę”. A jak jest teraz? - Odpuściłam trochę, ale na pewno nie odbyło się to na zasadzie ujeżdżania konia, że mnie w końcu złamali i poddałam się uciskowi. Wszystko potoczyło się naturalnie. Nikt mi dzieci nie narzucał, sama je chciałam. Ale kiedy po raz pierwszy zostałam matką, miałam bardzo silne poczucie niesprawiedliwości, że to ja muszę zostać w domu i być na każde zawołanie. Wcześniej mój czas należał wyłącznie do mnie. To była terapia szokowa - wyznała. Polecamy też: "Dziecko jest dla kobiety formą zmiany tożsamości". Ania Dąbrowska szczerze o macierzyństwie. Ania Dąbrowska jest teraz świadomym singlem Łatwiej być singlem po dwudziestce czy po trzydziestce?Ania Dąbrowska: Kiedy byłam sama i miałam 20 lat, mogłam robić, co chciałam, na przykład kupić bilet do Tokio i wsiąść do samolotu. Teraz nie mogę, bo mam dzieci, obowiązki, muszę sama płacić rachunki, sama zarobić na te rachunki i ciąży na mnie dużo większa odpowiedzialność. Ale teraz jestem singlem bardziej świadomie. Wiem, co się z tym wiąże, nie mam złudzeń. Wchodzenie w nowy związek nie jest już obarczone presją: no dobrze, to teraz musimy zbudować związek na wieki, nie można się pomylić, weźmiemy ślub. Nie pielęgnuję takich oczekiwań. Zauważyłam, że jestem bardziej tolerancyjna dla ludzi. Przede wszystkim dla płci przeciwnej. Skąd ta tolerancja? - Może dlatego, że przestałam oceniać ludzi. Kiedyś silne było takie myślenie, a pewnie pokutuje do dziś: musisz zdobyć dobrą partię. Czyli facet musi być: wykształcony, z dobrego domu, przystojny, z wpływowym tatusiem i elegancką mamusią. Zauważyłaś, że w polskich komediach romantycznych główny bohater zawsze jest jakimś architektem, prawnikiem, lekarzem, ma ogromne mieszkanie, w bieli, z wielką plazmą na ścianie i fantastycznym widokiem za oknem? To Polakom imponuje najbardziej. Nasze matki chciałyby, żebyśmy takich mężów miały. Dopiero z wiekiem nauczyłam się tolerancji dla ludzi, niezależnie od tego, co robią w życiu, jakie mają wykształcenie, jaki wykonują zawód, kim jest ich tatuś. To nie ma znaczenia. Możesz w wielkim domu u boku tego architekta mieć poczucie bezsensu życia - powiedziała artystka. Fot. Zuza Krajewska/LAF AM Ania Dąbrowska, VIVA! marzec 2016 Ania Dąbrowska o rozwodzie Czy jak zamykała rozdział „małżeństwo”, zrobiła bilans zysków i strat? - Nie było nam łatwo się rozstać, ale byliśmy zgodni, że chcemy podjąć taką decyzję, więc wszystko przebiegło dość sprawnie. Dogadujemy się, jesteśmy rodzicami. Myślę, że to była słuszna decyzja. Wszystko się uspokoiło. Dzieci znoszą wszystko dużo lepiej, kiedy widzą, że mama i tata, choć nie mieszkają razem, szanują się i potrafią ze sobą spokojnie rozmawiać. Dzieci wszystko czują - wyznała. W jednej z jej piosenek są słowa: „Znowu ci wybaczam, choć twe słowa nic nie znaczą”. Czy to o byłym mężu artystki? - Wszyscy mnie pytają, o kim jest ta piosenka. Nie zdradzę tego. Powiem tylko, że jest to historia kogoś, komu niewiele potrzeba, żeby się zakochać. Ale niestety, najbardziej wzdychamy do tych, którzy nas nie chcą, lekceważą. Wiemy, że to się źle skończy, bo na jakimś poziomie potrafimy trzeźwo myśleć, ale jak człowiek jest zakochany, emocje biorą górę - powiedziała Ania Dąbrowska. Ania Dąbrowska o związkach Artystka w wywiadzie przyznała, że dziś do życia podchodzi z większym spokojem niż jako dwudziestolatka. - Planuję swoją własną przyszłość. Dziesięć lat temu nie wiedziałam, że dzisiejszy dzień będzie wyglądał tak, a nie inaczej - wyznała. Dzisiaj jest singielką z dwojgiem małych dzieci - tego się nie Dąbrowska: Najgorsze jest to, że w każdej dziedzinie – czy to praca, czy miłość – potrafimy uczyć się wyłącznie na własnych błędach. Mam jedno życie, czasu nie cofnę, mogę tylko nie popełniać ponownie tych samych błędów. Ale biorę je na klatę. Są tacy, którzy w kółko popełniają ten sam błąd i chyba to lubią. Zresztą nie wiem, czy pewnych rzeczy jesteśmy w stanie uniknąć, bo zawsze jest ryzyko porażki. Myślę, że nie ma bezpiecznej miłości, bezpiecznych związków. Tej tajemnicy jeszcze nikt nie odkrył… I chyba nie ma sensu się napinać i bronić przed tym. Życie i tak zweryfikuje, czy facet nadaje się na partnera. Nie zastanawiam się, czy będę sama już do końca życia czy nie. Nie robię takich planów, nie zmyślam sobie przyszłości. Czekam na to, co się wydarzy. Jestem w swoim życiu, moje życie wygląda teraz tak. I tyle. Polecamy też: „Istnieje inny wymiar niż tylko ciało”. Jak wypadek zmienił życie Doroty Choteckiej i Radosława Pazury? Co jeszcze Ania Dąbrowska powiedziała o dojrzałości, dzieciach, nowej płycie? Cały wywiad w najnowszej VIVIE!, w kioskach od 24 marca. Polecamy też film z sesji zdjęciowej do Vivy, na którym mistrzyni melancholii wciela się w... american girl! Fot. VIVA!
ania dąbrowska może to właśnie ja